sobota, 12 kwietnia 2014

Jak oni śpiewają . . .



(Uwaga! Poniższy tekst może być powodem zgorszenia, gdyż stosuje kontrowersyjne skróty myślowe. Możesz nie czytać, ale pewnie będziesz żałować)

. . . i przede wszystkim: 'Po co'?

 

Popchrześcijanstwo kwitnie w najlepsze. Syndrom śpiewającej siostry zakonnej zaraźliwy! Oczywiście ewangelizacja w rytmie pop jest na fali wznoszącej i trudno sobie wyobrazić w innym charakterze :) Czy też widzicie oczami wyobraźni kapłana w czasie podniesienia śpiewającego ten hit:
 


Zgorszenie? A gdzie tam! Popewangelizatorzy byliby w siódmym niebie. W końcu 'You raise me up' ... Mało? Liturgia powinna być wyrazem ekspresji celebransa, czyż nie? No to może zamiast klasycznej aklamacji przed Ewangelią coś w tym stylu:


A na rozesłanie może o tym, kto dzięki tej pseudoewangelizacji naprawdę przybliżył się do Pana Jezusa i Kościoła. Więc kto?


I wszyscy razem: No one, No one, No ooooooneeee.

A teraz trochę poważniej.
Właśnie 'No one', czyli 'Nikt'. Dlaczego tak sądzę? Otóż powód jest prozaiczny. Nie można ewangelizacji sprowadzić do dewastacji (bo tak należy nazwać wyczyny księdza Kellyego) Mszy świętej, albo do występowania siostry zakonnej w programie rozrywkowym. Liturgia nie jest (wbrew popchrześcijanom) miejscem na pokazanie tego, jaki ktoś ma fajny głos (i to jeszcze w taki sposób). O wiele bardziej chciałbym usłyszeć jak ks. Kelly śpiewa prefację, albo Ewangelię (z Męka Pańską włącznie), lub też jak animuje wiernych tworząc scholki gregoriańskie zgodnie z życzeniem Konstytucji o Liturgii Świętej Soboru Watykańskiego Drugiego, aby pielęgnować śpiew własny Kościoła - chorał gregoriański. Zupełnie bez komentarza pozostawiam śpiewanie piosenek popowych (choćby nie wiem ile Alleluja miały) w stroju liturgicznym. Ale dla porównania dodaję Hallelujah Leonarda Cohena w wykonaniu innych księży:


Widać różnicę? Jeśli nie, to proszę się przyjrzeć w jakim stroju wykonuje swoje piosenki trio księży z Francji, a w jakim kapłan z Irlandii. I co? Tak! Dokładnie! Nikt (i daję za to głowę) nie widział Les Pretres śpiewających w ornatach. Oczywiście obydwa wykonania są bardzo piękne, tyle, że miejsce ich wykonywania i szaty robią różnicę. U ks. Kellyego zamiast przybliżać do Boga, piosenka raczej zabiera ten czas, jaki jest zarezerwowany dla Niego w Liturgii.
Księdzu Kellyemu (za Mateuszem Ochmanem) polecam zjeść Snickersa. Naprawdę

Natomiast fenomen siostry Cristiny? Daj Boże aby po jej występie nowicjaty zakonów żeńskich zaczęły pękać w szwach. Ja natomiast mam co do tego wątpliwości. Śpiewająca siostra w habicie? To już grali. Kto nie wierzy, niech obejrzy Zakonnicę w przebraniu. No chyba, że taki jest charyzmat zgromadzenia sióstr Urszulanek - ewangelizacja śpiewem. Jeżeli tak, nie mam więcej pytań. Bo jednak czy zakon to nie modlitwa za Kościół katolicki i wyrzeczenie się światowej sławy dla Pana Boga? A może w imię 'nowej ewangelizacji' należy rozwiązać zakony i kazać zakonnikom i zakonnicom śpiewać w programach rozrywkowych? Kogo to przybliży do Boga, jeśli braknie 'zaplecza' modlitewnego? Albo może należy zamienić seminaria w szkoły muzyczne - będzie multum śpiewających kapłanów, którzy lepiej śpiewają, niż odprawiają Mszę świętą. Tylko czemu to służy? I do czego to wszystko prowadzi?

(Pytanie jest retoryczne, czyli jest to «zwrot w postaci pytania, na które nie oczekuje się odpowiedzi, gdyż jest ona znana»)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz